Czerwiec, Dubaj
Nie czula sie dobrze juz od rana. Wyszla cos zjesc i po calym dniu spedzonym w hotelowym pokoju pobyc troche na swiezym powietrzu. Zjadla shawarma i chciala pojsc pospacerowac po parku, wieczor byl przyjemny. Nagle rozbolala ja glowa. Dziwny to bol. Taki nagly, silny ucisk z gory, az pieklo -Byle dojsc jak najszybciej do hotelu - zawrocila z drogi. Pozostalo jeszcze ok 10 min -ledwo je pokonala. Minela szybko recepcje, nawet nie miala sily juz odpowiedziec na powitanie. 3 pietra w windzie i juz, wreszcie znalazla sie w pokoju. Mogla usunac z twarzy grymas udajacy usmiech. Bolalo potwornie. Bolalo do placzu - lzy zaczely splywac po policzkach.-Wejde pod prysznic, moze bedzie lzej- rozrzucila rzeczy po podlodze, nie przeszkadzal jej ten nieporzadek. Nic jej nie przeszkadzalo oprocz bolu, ktory byl tak silny, ze wszystko inne przestalo miec jakiekolwiek znaczenie.
Letnia woda splywala na bolaca glowe. Przynosila lekka ulge. Juz przestala plakac. Owinela sie w recznik i poszla prosto do lozka. Lezala na wznak, w bezruchu, patrzac w bialy sufit i probujac zahipnotyzowac bol. Nie przechodzil, ale chyba do niego powoli przywykala. Bylo juz niewygodnie, ale nie chciala zmieniac pozycji. Bala sie, ze ruch na nowo nasili bol. Nagle zaczelo jej sie robic zimno. Czula jak stopy i dlonie chlodnieja, a cialo przeszywaja dreszcze. I przypomniala sobie ,ze ma jeszcze tabletki przeciwbolowe, w kosmetyczce z dokumentami. Mysl o tym, ze pozbedzie sie bolu, dodala jej sil, by wstac po nie.
Sa, sa - ile szczescia sprawily 2 male tabletki. Wrzucila do wody i wypila musujacy plyn .10 min i bedzie ok -pomyslala.
Obudzil ja spiew z meczetu. Switalo. glowa juz nie bolala na szczescie. Byla bardzo glodna, wczoraj niewiele zjadla. Na szczescie miala w lodowce Laban. Napila sie i weszla z powrotem do lozka, by pospac jeszcze. Czula nadal ogromne zmeczonie.
*******
Otworzyla oczy. Slonce swiecilo jasno, w pokoju bylo cieplo, klimatyzacja wylaczona. W nocy bylo jej zimno. Przyjemnie - lezala jeszcze i rozkoszowala sie chwilami bez bolu.
*******
Zaniepokoil ja troche bol glowy. Wydawalo jej sie ,ze podobny do tego sprzed paru dni. Poszperala w torebce- kurde, zostawilam tabletki w hotelu - chciala wziac jedna, by bol nie przybral na sile. Uslyszala dzwiek przychodzacej wiadomosci. Przechodzila wlasnie obok Costa Caffe. Napije sie smacznej kawy, to na pewno przejdzie. Zamowila Caramel latte, usiadla sie wygodnym fotelu i sprawdzila telefon.
"Gdzie jestes?" -to byla wiadomosc od Abdula.
"W Al ghurair " -odpisala.
"Przyjade za godzine, pojedziemy gdzies cos zjesc razem"-przyszla kolejna wiadomosc od niego.
"Ok"- odpowiedziala.
Siedziala i obserwowala ludzi przechodzacych obok. Lubila wymyslac historie o nich. Skad sa, co tu robia. Kawa byla smaczna, ale bol nie przechodzil.
Moze to z glodu ?-pomyslala.
Kiedy przeczytala wiadomosc od Abdula, przypomniala sobie, ze nie jadla jeszcze nic, i w zasadzie jest glodna- Godzine wytrzymam.
Wypila kawe i przeszla sie jeszcze po sklepach. Czula sie jakos nieswojo, oslabiona. Znow uslyszala dzwiek wiadomosci. Od Abdula.
"Bede za pietnascie minut. Czekaj na parkingu przy 3 wyjsciu".
"Ok"-odeslala.
Weszla jeszcze do sklepu z bizuteria, a potem skierowala sie do 3go wyjscia. Wyszla na zewnatrz. Zar buchnal. Bylo goraco, bardzo goraco. I do tego cieplo od samochodow i smrod spalin. Przez moment pomyslala, ze bedzie wymiotowac. Ale wytrzymala. Ciezko bylo stac. Podeszla do sciany, oparla sie o jej ciepla powierzchnie. Wyjatkowo jej ta goraczka dzis przeszkadzala. Po tylu latach spedzonych tu, byla przyzwyczajona, ale dzis az w glowie jej sie krecilo od tego ciepla i tych wszystkich zapachow. Spojrzala na zegarek. Minelo juz 5 minut, a Abdula wciaz nie bylo.
"Gdzie jestes?"-napisala do niego. Chwile potrwalo, zanim przyszla odpowiedz.
" Stoje w korku, spoznie sie 10 min".
Weszla wiec na moment z powrotem do srodka, ale niewiele to pomoglo. Nogi byly jak z waty, zrobilo jej sie chlodno, taki ziab gdzies od wewnatrz. I nagle uderzenie w glowe. Bol. Juz nie wiedziala, gdzie jej lepiej, na zewnatrz w zaduchu i prawie 50ciu stopniach goraczki, czy w chlodzie klimatyzacji. Stracila ochote, zeby gdziekolwiek jechac. Chciala wrocic do pokoju jak najszybciej, wziac tabletke przeciwbolowa, i pozwolic sobie na okazanie bolu.
Jeszcze raz napisala do Abdula-"Dlugo jeszcze?".
Odpisal-"Chyba to potrwa troche, straszny korek".
"Ja ide do hotelu, zle sie czuje. Przelozmy to na jutro."- wyslala.
Ruszyla w strone hotelu. Dobrze, ze miala tylko 15 min. To bylo jednak 15 min w bolu. Z kazdym krokiem czula, jakby ktos zaciskal jej na glowie imadlo,mocniej i mocniej. Weszla do hotelu, jeszcze miala sile usmiechnac sie do recepcjonistow, wsiadla do windy. Znow odruch wymiotny- kiedy winda ruszyla.
Weszla do pokoju- najpier tabletki-wziela od razu dwie. Potem szybko pod prysznic, byla cala spocona, klejaca od goraczki i pylu ulicy. Pozaslaniala okna, ciagle bylo jasno, ale ona marzyla o lozku i snie. Byla zmeczona. Bardzo zmeczona i slaba. Przez ostatnie dni czula sie, jakby jej ciagle brakowalo powietrza do oddychania, nogi ociezale i slabe, zawroty glowy. Tlumaczyla to ciaglym podrozowaniem.
-Przeciez pare dni temu przyleciala z Tanzanii. Zmiana klimatu? Pewnie tak- sama sobie odpowiedziala.
Wylaczyla klimatyzacje, bo znow jej bylo zimno. Lezala na wznak, wpatrzona w sufit. Czasem czula sie tak cholernie samotna.W takich chwilach wlasnie. Bol glowy nie oslabl i na dodatek pojawily sie dreszcze. Bylo jej bardzo zimno, podniosla reke lezaca bezwladnie wzdluz ciala i dotknela dlonia twarzy, czola. Byla rozpalona.
-Mam goraczke, na pewno-Czula ten specyficzny smak w ustach, ktory pojawial sie podzcas goraczki. Zmusila sie, zeby wstac z lozka, namoczyc recznik i zrobic oklad na glowe. Troche lzej sie zrobilo. Zasnela.
Obudzila sie na wznak, tak jak zasnela. Chcialo jej sie bardzo pic. Bol glowy zmalal, goraczka chyba tez. Siegnela reka po butelne na stoliku nocnym. Strasznie jej sie chcialo pic. Popila lyk i nagle poczula, ze bedzie wymiotowac. Pobiegla do lazienki.
Wrocila do lozka. Czula sie bardzo zle. Wszystko ja bolalo. A moze to malaria ???- ta mysl przyszla niespodziewanie. Malarii bala sie kiedys panicznie. W Tanzania nie znala nikogo, kto by nie mial choc jednego smiertelnego przypadku malarii w rodzinie lub wsrod znajomych. Zawsze, kiedy przyjezdzala, brala tabletki przeciw malarii. A potem spotkala Anne, ktora jej tlumaczyla, ze nie ma sie czego bac.
-Jak pojawia sie pierwsze objawy wezmiesz lecznicza dawke tabletek przeciw malarii i wszystko bedzie ok- tlumaczyla Anna- A regularne branie takich tabletek, wyniszcza organizm.
I uwierzyla jej. W kwietniu byla przez 4 tygodnie, po raz pierwszy bez zapezbieczenia przeciw malarii.
Mysl o malarii nie opuszczala jej. Napisala do Aiki i do Jana, opisala objawy. Czy to malaria?
Aika odpisala pierwsza-o Boze, to malaria- Nie czekaj, jak pojawily sie wymioty, to juz powaznie! Spanikowala, Przypomniala sobie, ze miala jeszcze malarone gdzies w walizce, jeszcze od przedostatniego razu. Kiedy szukala, znow uslyszala dzwiek przychodzacej wiadomosci. To Jan . Ta sama diagnoza i od niego - To malaria, typowe obajwy.
-Musze znalezc te cholerne tabletki- Bylo juz pozno, apteka obok zamknieta. O wizycie w szpitalu nie myslala. Jedyne co miala w glowie, to to, ze musi natychmiast wziac lecznicza dawke malarone. Znalazla. Popila tabletki powoli. Bala sie, ze zwymiotuje i wszystko na nic, a to byly ostatnie tabletki, ktore miala. Polknela i nie zwymiotowala, wytrzymala. Polozyla sie do lozka, spokojniejsza.
Budzila sie kilka razy w nocy, bylo jej raz zimno, to znow za goraco. Bol glowy nie ustepowal.
Obudzila ja jak zwykle spiew z meczetu. Byla bardzo glodna i slaba. Wziela banana. Niestety, zdazyla zjesc tylko polowe i pobiegla do lazienki. Znow wymioty. Polozyla sie z powrotem do lozka i zastanawiala sie co zrobic. Jutro miala lot do Szwajcarii. Rozwazala, isc do lekarza tu w Dubaju, czy w Szwajcarii dopiero. A co bedzie jesli zatrzymaja ja w szpitalu, a ona ma wazna sprawe do zalatwienia w Zurichu i musi tam leciec. Jednak strach przed malaria zwyciezyl. Zdecydowala ,ze pojedzie do szpitala, zrobi test na malarie. Odczekala jeszcze godzine, by nie byc zbyt wczesnie. Przed siodma zaczela sie przygotowywac.
Wyszla na ulice. Choc byla dopiero 7 rano, bylo juz bardzo goraco i duszno. Zrobila kilka krokow i musiala przystanac opierajac sie sciane budynku. Nie miala sily isc. Przerazila sie. Zeby zlapac taksowke, musiala dojsc do nastepnej ulicy. Nie miala sily isc dalej. Wiedziala, ze musi wykonac tych kilkanascie krokow, bo nie ma innego wyjscia. Szla operajac sie o sciany. Wydwalo sie, ze te 200 metrow trwa wieki. Jak na zlosc nic nie przejezdzalo. Stala trzymajac sie znaku, nie mogla spokojnie oddychac, slonce razilo, zapomniala wziac okularow przeciwslonecznych.
W koncu -odetchnela, gdy zobaczyla taksowke. Machnela reka. Na szczescie wolna. Wsiadla. Znow ten specyficzny zapach odswiezacza, po ktorym zawsze ja mdlilo.
Chyba wytrzymam-pomyslala. Do szpitala poprosze -powiedziala.
Ten obok? -upewnil sie kierowca.
Tak- marzyla, zeby znalezc sie tam jak najszybciej.
Droga zajela ok 10 min. Kierowca zawiozl ja pod same drzwi. Przeszla do recepcji. Wzieli od niej wszytkie dane, posadzili na wozek i zawiezli pod drzwi lekarza dyzurujacego. Podziekowala, za wozek , nie czula sie na tyle zle, zeby nie moc sie samej przemieszczac.
Wywolano jej nazwisko po 5 minutach.
Co sie stalo? -zapytal lekarz. Popatrzyla na kartke z imieniem -chyba z Egiptu pomyslala.
Chyba mam malarie. Wrocilam 3 tygodnie temu z Tanzanii -Zaczela opisywac objawy. Powiedziala ,tez, ze wziela malarone wczoraj. Oj, niepotrzebnie -skomentowal lekarz. Zrobimy testy i damy kroplowke na wzmocnienie.
Przyszla pielegniarka i zaprosila mnie do laboratorium. Pobrala krew i pokazala drugie pomieszczenie obok.
-Prosze przejsc tam, polozyc sie na lozko. Damy kroplowke. A wyniki testu beda za godzine.
Polozyla sie. Podpieto jej kroplowke. Zasnela. Obudzila sie, bo ktos ja delikatnie klepal po ramieniu. Prosze wstac- to byla juz inna pielegniarka -Prosze przejsc do gabinetu doktora-pokazala jej reka, w ktora strone isc.
Weszla do gabinetu. Lekarz siedzial usmiechniety.
-Nie ma sie co martwic.To nie malaria -i podal jej wynik testu. Moze zapalenie jakies. Prosze brac ten antybiotyk -Podal recepte. Wszystkiego dobrego -powiedzial jeszcze jak opuszczala gabinet.
Po kroplowce czula sie zdecydowanie lepiej. Calkiem dobrze nawet. Zdecydowala, ze przejdzie sie pieszo, zje gdzies jakies sniadanie, kupi lekarstwa i przygotuje sie do jutrzejszego lotu.
********
Zajechala do domu wieczorem, po 6 godzinach lotu i 2 godzinach w pociagu. Nie otwierala nawet walizki. Chciala tylko jak najszybciej zdjac z siebie odziez, buty, odswiezyc sie pod prysznicem i isc spac. Sciagnela spodnie i popatrzyla na swoje nogi. Lydki byly dwa razy wieksze niz normalnie. Czula, ze jest opuchnieta, to czesto sie zdarzalo podczas dluzszych lotow. Jednak to nie byla zwykla opuchlizna. Nogi byly grube, twarde, i do wysokosci kolan pokryte czerwonymi plamami. To byly wypukle plamy, lekko swedzace, jakby pod skora rozlala sie krew.Wystraszyla sie, bo nigdy wczesniej czegos takiego nie miala. Weszla pod prysznic, skierowala strumien zimnej wody na nogi. Przyjemniej sie zrobilo. Jutro pomysle co zrobic. Teraz musze odpoczac. Zakonczyla prysznic i poszla spac.
Do rana problem z nogami sam sie rozwiazal-nie ma sie co przejmowac zatem- pomyslala .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz