Wspomnienia z podrozy w czasie i przestrzeni

Zabieralam sie do spisania tych wspomnien juz od dawna. Planowalam, probowalam ulozyc w pewien porzadek i na tym sie konczylo. I ktoregos razu uslyszalam podcast Reginy Brett, ktora powiedzala -chcesz napisac ksiazke, to po prostu usiadz i pisz . To byl taki kopniak, zostawilam chronologie, wprowadzenia, po prostu pisze.

Tanzania, wizyta 1

 Google to taki cwaniak, ktory zawsze wie, co mi po glowie chodzi馃槉. Ostatnio  bombarduje mnie informacjami o Tanzanii. Otwieram newsy i co widze? Kolejny naglowek o bohaterskim podrozniku -jakas gwiazda rzuca wszystko i wyjezdza na Zanzibar. A wyjazd opisany niczym ekspedycje Magellana...

Przyszly mi  od razu do glowy moje poczatki w Tanzanii. Kiedy tu wyladowalm nie czulam sie odkrywca, bohaterska  podrozniczka. W zasadzie nawet sie przed nikim nie pochwalilam  swoim wyjazdem, bo balam sie kolejnych komentarzy o fanaberiach (jak to sie czasy zmieniaja 馃槉). Nie mowilam nikomu, czym sie zajmuje, bo bylam pewna, ze zostane posadzona o wybujala wyobraznie. No bo jak to wtedy brzmialo-  „jestem w Tanzanii i kopie diamenty „馃槉. No powiedzcie, kto z Was by mi  uwierzyl?   Ale po kolei.

Jeszcze do niedawna, kiedy  Tanzania nie byla zbyt popularna,  czesto slyszalam pytanie- dlaczego Tanzania? Bo tak wyszlo. Przygotowywalam sie do wyjazdu do Sierra Leone, potem miala byc Republika Centralnej Afryki, a ostatecznie bilet kupiony do Tanzanii. I zero pojecia o kraju. Teraz mysle, ze w tamtym momencie nie odroznialam zbytnio, Tanzania czy Tasmania, bylo mi chyba obojetne, obie dalekie i calkowicie nieznane 馃槉. Zreszta daje glowe, ze wiekszosc z Was 10 lat temu nie bardzo potrafila umiejscowic Zanzibaru na mapie.

To by spontaniczny wyjazd, spontaniczne decyzje, ale nie zaluje. Nie wiem, czy  zdecydowalabym sie jeszcze raz na taki krok, wiedzac co mnie czeka. Na szczescie nie wiedzialam.

Tanzania to moja milosc od pierwszego „zaciagniecia sie" tym specyficznym powietrzem. Ten zapach palonych smieci i wegla, goraco i gwar na ulicach, kurz w ustach...Bardzo za tym tesknie za kazdym razem, kiedy opuszczam ten kraj.

Moja pierwsza wizyta w Tanzanii to 2009 rok. Przylecialam sama. Nikt na mnie nie czekal, nikogo tu nie znalam. I nikt nie wiedzial,ze sie tu wybralam.

Tuz po wyjsciu z samolotu do dusznego, nieklimatyzowanego terminala, zatloczonego (kazdemu pasazerowi sprawdzano najpierw zolta ksiazeczke szczepien, potem kolejna dluga, chaotyczna kolejka po wizy ) mialam ochote wbiec po schodach do gory i wrocic do samolotu. Spedzilam ponad godzine, zanim bylam gotowa z pieczatka i walizka do wyjscia. Po wyjsciu kolejny szok, tlumy lokalnych kierowcow, przekrzykujacych sie wzajemnie, by "zlapac" klienta. Nie zrobilo to wszystko na mnie dobrego wrazenia... I przejazd przez Dar Es Salaam, zakorkowane ulice, sprzedawcy wszystkiego, dzieci i starcy proszacy o pieniadze, "dopadajacy" samochod przy kazdym najkrotszym postoju. Bylam przerazona.   

Spedzilam w Dar Es Salaam kilka dni. Nie przylecialam w celach turystycznych, dlatego wiekszosc czasu zaj臋艂y mi spotkania, ale w wolnej chwili probowalam zapisac fotografiami  moje  pierwsze spojrzenie. Tanzania nie byla piekna, mila, mimo to jakos zapadla w moje serce. Sa takie miejsca, ktore wolaja cie z powrotem. Kiedy po kilku dniach lecialam do domu, wiedzialam ,ze wkrotce wroce. Ze musze tu wrocic.

Po latach wiem, ze to pierwsze wrazenie bylo zaklamane. Z kazda wizyta, z kazdym rokiem spedzonym tu, obraz sie zmienial. 

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz

Kopalnia diamentow

  Siedzialam na lotnisku i uslyszalam rozmowe po polsku. Odwrocilam sie, to moj trzeci pobyt w Tanzanii, i do tej pory nie spotkalam rodakow...